Garderoba byłaby komiczną rewią, gdyby nie ciężar tematu oraz kreacja występujących pań, które otwarcie mówią o swoim życiu prywatnym, o najbardziej intymnych i doniosłych wydarzeniach związanych z zawodem. Autotematyczny teatr nie jest może nowy dla widza, a dyskusja na temat aktorstwa jako rzemiosła czy posłannictwa zyskuje coraz większy wydźwięk w dyskusji publicznej.
Aktorki bezlitośnie naigrywają się z myślenia, jakoby ich zawód był sztuką, a nie jedynie zwykłą „chałturą”. Nie da się ukryć, że za wszystkim stoją pieniądze. Zarówno za ich wyborami, często upokarzającymi, jak i całą instytucją, w obrębie której muszą pracować. Mimo to spektakl jest komiczny. Jakby w myśl przysłowia, że lepiej śmiać się, niż płakać.
Kiedy wchodzimy na widownię małej salki przy ulicy Kanoniczej, obie aktorki siedzą już na scenie, powtarzając role, ćwicząc aparaty mowy, mrucząc do siebie i zerkając do lusterek. Od pierwszych słów, wypowiedzianych niemodulowanym głosem bezpośrednio do widzów, wiadomo, że niczego nie będą owijać w bawełnę.
Przedstawienie podzielone jest na odsłony. Twórcy przenoszą widzów do różnych przestrzeni – pomieszczeń na zapleczu teatru, przedstawiając sposób pracy techników, reżyserów, dramaturgów i strategie prowadzenia prób. Z głośników rozlega się trzeszczący głos kogoś z obsługi technicznej, a w pewnej chwili dyrektora, wzywającego na kolejne próby, informującego o zmianach i żądającego zmiany dekoracji.
Obrazowe wyzwiska są tu na porządku dziennym. Środowisko teatralne jest zżyte, ale równocześnie bardzo chwiejna pozycja poszczególnych jednostek sprawia, że muszą one walczyć między sobą o najmniejszy angaż. W jednej z odsłon pokazany jest nieco wykrzywiony, ale równocześnie bardzo upokarzający sposób zdobywania upragnionej roli. Lidia Bogaczówna, jako pani Iksińska, nie waha się nawet przed świadczeniem usług seksualnych reżyserowi, u którego chce zagrać. W spektaklu mowa również o śmierci. Przemówienie przy grobie jednego ze starszych kolegów po fachu staje się farsą i demonstracyjną grą, z której aktorki wzajemnie się rozliczają.
Gra toczy się nie tylko na scenie, gra się również w życiu. Parafrazując ludowe powiedzenie – „jak sobie zagrasz, tak się wyśpisz”. Każdy występ na scenie to kolejne kilkadziesiąt złotych, ciułanych w niepokojach i trudzie na utrzymanie się przy życiu. Bezlitośnie obnażane sposoby finansowanie współczesnej kultury skłaniają do zadawania sobie kolejnych pytań, wykraczających poza „tu i teraz” oglądanego przedstawienia. Dobrze, że twórcy spektaklu potrafią się z tego śmiać, a aktorki są ironiczne i zdystansowane.
Kaja Podleszańska, Teatralia Kraków
Internetowy Magazyn „Teatralia” 109/2014
8 Letni Festiwal Teatrów Nieinstytucjonalnych STEN, 15–31 sierpnia 2014
Teatr Barakah w Krakowie
Garderoba
reżyseria: Miro Prohazka
obsada: Lidia Bogaczówna, Beata Wojciechowska
premiera: 2008
fot. Dorota Czarnecka
Kaja Podleszańska – 1992, studentka teatrologii na UJ, feministka, miłośniczka szeroko pojętej literatury i zdrowego jedzenia, lubi słońce, mieszka w Krakowie.